poniedziałek, 2 listopada 2015

fem!Hawke & Fenris - 5

Rozdział 5 

Wstałam i zaczęłam się ubierać. Zerkałam co chwilę na niego z wielką troską i wciąż szepcząc ,,Nie martw się, damy radę.''. Widząc bałagan, jaki miał w pokoju, zaczęłam wszystko układać z myślą o jego strategii : wchodzę, zabieram, wychodzę. Po około kwadransie wszystko leżało w ładzie i porządku. Uśmiechnęłam się dumnie i znów na niego zerknęłam. Na te srebrzyste włosy, niczym księżyc w pełni, na ciemną karnację, senne powieki przykrywające piękne zielone oczy, typowy elfi nos z długą przegrodą. Nie wyglądał już tak młodo, gdy jak go poznałam, ale wciąż pozostawał w dobrej formie - w wieku wręcz idealnym na ojca.
Po pewnym czasie wyszłam z pokoju. Delikatnie, starannie i bezszelestnie zamknęłam za sobą drzwi. Udałam się korytarzem w stronę holu, a na miejscu spotkałam Danala.
-Witaj ponownie - uśmiechnęłam się do niego, podchodząc już do wielkiej drewnianej lady.
-Witaj Klaro! Wszystko w porządku? Zarządca doniósł, że spod 9 doszło do jakiejś bójki...?
-Nic z tych rzeczy! Fenris słusznie buchnął na mnie gniewem, ale do niczego nie doszło - w moim uśmiechu było tyle szczerości, że nie mógł mieć żadnych wątpliwości.
-Dobrze więc. Czego zatem potrzebujesz, moja droga?
-Chciałam zapytać, czy jest coś w czym mogę pomóc? - spytałam się podpierając na biodrze.
-Stare problemy, które chciałbym, aby były zakończone pokojowo, lecz nie ma takiej możliwości... Niedźwiedzica znad rzeki znów ma młode i atakuje wioskę. Mówię tym parszywym wieśniakom, żeby nic jej nie robili, ale ci jak zwykle nie słuchają. Nie wiem jak powinniśmy sobie z tym poradzić.
-Zbyt dużego doświadczenia z zwierzętami nie mam, ale postaram się jak mogę. Nie będę dłużej zwlekać. Do zobaczenia. - od razu zaczęłam się z powrotem kierować w stronę pokoju, by założyć zbroję.
-Uważaj na siebie, Klaro - powiedział do moich już oddalających się pleców, na co przystanęłam i lekko odwróciłam głowę.
-Nie ma co się martwić, ja zawsze sobie radzę.
-W to nie wątpię. - po jego słowach ruszyłam dalej.
Gdy weszłam do pokoju, zaczęłam ubierać zbroję. Na początek nagolenniki, potem napierśnik, naramienniki, rękawice, buty i jak należało - zaplotłam warkocz. Fenris zawsze powtarzał, że to w nim wyglądam najpiękniej, na co zwykłam się rumienić. Choć nigdy nie przepadałam za komplementami, to z ust Fenrisa zawsze sprawiały mi przyjemność. Pod koniec sięgnęłam po ostrza, którymi uwielbiałam rzucać w niczego nieświadomych przeciwników i przymocowałam je do pasa. A ostatnie co zrobiłam - sięgnęłam po moje sztylety. Jak zwykle ostre i wygodne w rękojeści.
Nie zwlekając dłużej, wyszłam ponownie z pokoju i udałam się korytarzem z powrotem do holu. Przechodząc tamtędy zerknęłam na żar w kominku, był drobny, ale bardzo mocny. Uwielbiałam patrzeć w ogień przed walką, dodawał mi on bowiem otuchy i siły.
Po otwarciu drzwi powitało mnie słońce lekko wschodzące ponad drzewami. Wokół było paru ludzi i siostra z świątyni. Wolałam nie mieć z nią do czynienia i od razu poszłam w stronę lasu. Niestety jak się okazało, to właśnie mnie szukała. Zauważywszy mnie, krzyknęła.
-Klaro Hawke! Natychmiast proszę stać, a następnie obrócić się i położyć wszelką broń na ziemi! - na jej słowa powoli obróciłam się w jej stronę, po czym znudzona oparłam się na biodrze nie wykonując polecenia.
-Powtórzę jeszcze raz - proszę położyć broń na ziemi! - w jej głosie było tyle wątpliwości, jakby przeczuwała, że zaraz coś zrobię. Jednak ja tymczasem tylko myślałam o tym, żeby ktoś ją walnął w łeb.
-Możesz mi wytłumaczyć o co ci chodzi, siostrzyczko? - uniosłam brew i skrzyżowałam ręce na piersi.
-O co?! O straszenie naszych mieszkańców! Biedny Latrius wciąż nie może się ocknąć. Cały czas powtarza, że powróciła zguba, imieniem Klara. Że właśnie ty znowu sprowadzisz na nas nieszczęście.  - gdy to usłyszałam, opuściłam ręce i zaczęłam agresywnym krokiem zmierzać w stronę świątyni. Wiedziałam, że własnie tam jest ten zakłamany idiota.
-Wierni, strzeżcie swojego brata!
Ludzie stojący wokół niej zaczęli na mnie iść z mieczami. Pierwszego ochotnika zablokowałam w nadgarstku, gdy robił zamach, po czym wbiłam mu ostrze w brzuch, a ten żałośnie opadł na ziemię. Kolejny myślał, że trafi mnie z łuku, na co odpowiedziałam piruetem - strzała przeleciała mi zaraz obok uda. Po piruecie szybko rzuciłam w niego kolejnym ostrzem. Zmierzyłam siostrę gromiącym wzrokiem, a ona wyraźnie wystraszona zaczęła uciekać do świątyni, pomijając fakt, że się po drodze potknęła padając na ziemię. Pozostało jeszcze dwóch ludzi, którzy tym razem byli wyposażeni w zbroje, oraz tarcze i dość solidne miecze. Wielkim ich błędem było atakowanie mnie naraz, ponieważ zrobiłam unik w postaci przysiadu, po czym nabiłam ich na sztylety. Popatrzyłam jeszcze na trupy leżące wokół, po czym obróciłam sztylety w rękach i szybkim krokiem ruszyłam za siostrą w stronę świątyni.
Gdy już byłam za mostkiem, nagle ktoś położył mnie na ziemię. Automatycznie obróciłam się na plecy.
-Klara! Co ty robisz?! - Fenris przyszpilił moje nadgarstki.
-Fenris...? - zaczęłam widzieć podwójnie.
Po chwili zrobiło mi się słabo i straciłam przytomność.




Źródło Arta : Forum Sufficient Velocity

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz