niedziela, 1 listopada 2015

fem!Mahariel & Tamlen - 3

Rozdział 3

Siedzieliśmy sami, gdy reszta już spała. Ogień powoli przygasał, jednak wciąż dawał nam odrobinę światła i ciepła. Położyłam głowę na jego ramieniu, a on delikatnie ścisnął moją dłoń.
-Ma vhenan... - szepnął. Gdy usłyszałam jego głos ciarki mnie przeszły. Gdy go ostatni raz widziałam był on taki młodzieńczy. Teraz nabrał męskości i mocy, jednak wciąż był podobny do tamtego. 
-Cieszę się, że żyjesz - powiedziałam po chwili. Wtedy nagle księżyc rozświetlił moją drobną, bladą, elfią twarz. 
-Ja również, Cieszę się, że dożyłem chwili, by cię znów zobaczyć. Gdy usłyszałem ,,Bohaterka Fereldenu'' od razu pomyślałem o tobie... Nie miałem pewności, a jednak naprowadziłem się dobrze.
-Nie odpowiedziałeś mi w lesie. Jak przeżyłeś? Myślałam, że zostałeś skażony tak jak ja. - po chwili namysłu nagle dodałam - Ale poczekaj, przecież my go nie widzieliśmy. Przybył po tym, jak znaleźliśmy to lustro. Skąd o nim wiesz?
-No właśnie... O niego chodzi. To głupia historia i aż wstyd mi o tym powiedzieć. No ale dobrze. Spotkałem Duncana. Jednak miał on tylko jedną fiolkę z krwią pomiotów. Nalegałem, by ratował ciebie, ale upierał się i wciąż powtarzał, że mój stan jest gorszy, ponieważ miałem dosłowny kontakt fizyczny z lustrem, a ty nie. Bałem się, co powiesz, gdy dowiesz się, że musiałem najpierw ratować własny tyłek. Jednak zanim zdążyłem wrócić do klanu, ciebie już nie było. Merrill powiedziała, że Strażnik cię zabrał. Nie mogłem zostać, choć mnie namawiali, ponieważ Opiekunka nie wyraziła zgody. Powiedziała, że nie ma dowodów na to, że jestem już bezpieczny i z ,,troski o klan'' musi mnie odesłać. Nie miałem pojęcia, gdzie się udałaś wraz z Duncanem, więc ruszyłem w podróż po Fereldenie. Przez całe te lata szukałem cię. Byłem wiele razy tak blisko, choć zawsze niedostatecznie. Ale wiedziałem, że żyjesz. Choć pojawiły się wątpliwości, gdy usłyszałem o Ostagarze... Przez pewien czas bałem się. Ale ponownie trafiłem na trop...
-Fioletowe wstążki... - powiedziałam wraz z nim
-Naprawdę je znajdywałeś? - poczułam zaskoczenie, ale i ulgę.
-Były spryskane wywarem z fiołków - twoich ulubionych kwiatów. Zawsze ci je dawałem.
-Te wstążki to był symbol, że o tobie nie zapomniałam...
-I miło mi to wiedzieć, że mimo tych paru lat wciąż kimś dla ciebie byłem.
-Nie mogłabym o tobie zapomnieć.
Pocałował mnie. Na moich policzkach pojawiły się czerwonawe rumieńce. Poczułam bijące od niego ciepło - Kochałam go. Bardziej, niż mogłabym sobie wyobrazić. O kimkolwiek innym nie potrafiłam. Jedynym mężczyzną był Tamlen. Po chwili przerwał i spojrzał mi w oczy.
-Wciąż tak samo piękna - uśmiechnął się kącikiem i cicho zaśmiał - Wciąż te same fioletowe oczy.
-A u ciebie coś się zmieniło... Głos - zachichotałam.
-Aż tak bardzo słychać? Ja wielkiej różnicy nie odczuwam.
-Ale ja tak - uśmiechnęłam się.
Potem nie spaliśmy całą noc. Przytuleni leżeliśmy i patrzyliśmy w gwiazdy. Po chwili zastanowienia dotarło do mnie.
To nie był sen. Znów leżałam właśnie obok jego, jak kiedyś. Rozmarzyłam się, gdy zerknęłam na księżyc odbijający się w jeziorze. Często o tej porze zwykliśmy opowiadać sobie żarty i kawały, budząc cały klan śmiechem. Był częścią mojego dzieciństwa. Bardzo dużą. Wszędzie razem...
Zawsze i wszędzie.






Źródło Arta : HDWallpapers

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz